Pogoda nie pozwala na dłuższe wycieczki, dziś z tatą pojechaliśmy na os. Stoki tam zaliczyłem dwa podjazdy, potem powrót przez Luboczę i zjazd od Al. Solidarności nad zalew. W tym roku wcześniej (o trzy miesiące) przejechałem 1000 km.
... obudziłem się o 6.00 rano i powiedziałem: jeszcze tylko 5 godzin i będę miał nowy rower i poszedłem spać dalej.
Ukończyłem pierwszą klasę szkoły podstawowej, pozalekcyjne osiągnięcia to II miejsce w Małopolskim Turnieju Gimnastyki Sportowej i IV miejsce w Pierwszych Mistrzostwach Gimnastyki Sportowej za te i wiele innych "osiągnięć" dostałem nowy ROWER.
Czekałem na tatę, aby wrócił z pracy i pojechaliśmy na test nowego roweru.
Na pewno jeździ szybciej, nie robię już "młynka" na maksymalnych przełożeniach. Jest nowy i ma nowy licznik. Wolniej się rozpędza, tyle mogę napisać o nowym rowerze.
Razem z tatą i moim kolegą z klasy oraz jego tatą pojechaliśmy na Rynek, aby uczestniczyć w Krakowskiej Masie Krytycznej. Na rondzie Mogilskim dogonił nas Przemek i już razem dojechaliśmy do Rynku. Nic poza chmurami nie wskazywało na to że zaraz będzie deszcz i burza. Po 18, bez głównych organizatorów masy wyruszyliśmy z rynku ulicą Szewską dalej ul. Krupniczą (tutaj zaczęło padać) - ul. Reymonta i tu zadecydował mój tato, że robimy przerwę. Zatrzymaliśmy się przy hotelu Polonez. Przeczekaliśmy burzę i wróciliśmy się na rynek przejeżdżając przez AGH, dalej już tą samą drogą do domu, a tam nad zalewem jeszcze kółeczko objazdowe.
Na ten dzień składają się 3 wyjazdy. Najpierw rano jak się obudziłem zjadłem śniadanie i okazało się, że taty już nie ma, pojeździłem kilkanaście kółek pod blokiem. Jak wróci będzie zaskoczony moim licznikiem i był!!! Drugi wyjazd to wycieczka Bobin – Czajęczyce – Koczanów – Biskupice – Łapszów – Włostowice – Koszyce i powrót. Na tej trasie były dwa podjazdy, tato powiedział, że 7% i 8% ale ten drugi był długi.
Dziś było upalnie już rano. Razem z mamą i tatą pojechaliśmy z samego rana do Tyńca. Już było gorąco a ja na prostych odcinkach przekraczałem kilka razy prędkość 30 km/h. Co kilkanaście minut nawadnialiśmy organizm. Na trasie było już dużo rowerzystów, ale jeszcze nie aż tak dużo jak zazwyczaj w weekend. W godzinę i trzydzieści minut zajechaliśmy do Tyńca. Tam na "Przystani Pod Lutym Turem" zjedliśmy zapiekankę a tato i mama wypili pyszną kawę. W samo południe ruszyliśmy w drogę powrotną, jechaliśmy pod wiatr, więc tato nauczył mnie jak jechać za kimś "na kole" utrzymywałem się cały czas w okolicach 20-22km/h. Cały wyjazd zajął nam brutto 4,5 godziny a netto tak jak na liczniku. Tato nakręcił film, ale z boku kadru cały czas jest jego owłosiona ręka, dlatego filmu nie publikujemy :-) To jest w tym roku rekord dzienny i rekord średniej.
Na rowerze jeżdżę 31.03.2010 r. Od tej pory jeżdżę z tatą Robertem - robin.bikestats.pl i mamą - niezrzeszoną. :)
Tato założył mi blog.
W 2010 r. brałem udział w IV Karpackim Maratonie Rowerowym w Nowym Sączu oraz II Kolarskiej Majówce w Wieliczce na której zająłem 5 miejsce w kategorii 7-8 lat.